Dobra wiadomość – możemy mieć w mózgu nawet dziesięć razy więcej elementów odpowiadających za myślenie, niż sądziliśmy do niedawna. Zła wiadomość? Jeszcze nie wiemy, jak to wszystko działa i dlaczego czasem się psuje.
Neurony to pierwsze słowo, jakie kojarzy nam się dziś z mózgiem czy
całym układem nerwowym. To one przekazują impulsy, dzięki którym możemy
czuć, myśleć i działać. To na nich koncentrują się dzisiejsze neuronauki
– od neurofizjologii przez neurologię i neurochirurgię po psychiatrię i
neuropsychologię.
To neuronami zajmują się lekarze, gdy nerwy zaczynają
nam szwankować albo „mamy coś z głową”. A jednak coraz więcej wskazuje
na to, że obowiązujący od dziesięcioleci dogmat neuronowy był błędny.
Nauka o mózgu ma dzisiaj nowe wschodzące gwiazdy – są nimi astrocyty.
Są
to gwiazdy nawet w sensie dosłownym – z racji swego kształtu. Astrocyty
mają liczne wypustki, którymi sięgają zarówno neuronów, jak synaps czy
naczyń krwionośnych. W układzie nerwowym są wszechobecne. Przewyższają
liczebnością neurony mniej więcej 9–10 razy, a kora mózgowa składa się z
nich w 50 proc. Mimo to badacze do niedawna prawie nie interesowali się
tymi komórkami. Koncentrowali się na neuronach, które – z racji swej
aktywności elektrycznej – wydawały się odgrywać pierwszoplanową rolę w
przekazywaniu i przetwarzaniu informacji.
Astrocyty zostały
zaliczone do tzw. gleju, czyli tych elementów tkanki nerwowej, które nie
są neuronami. Sama nazwa pochodząca od greckiego glia, czyli „klej”,
wskazuje, jaką miały pełnić funkcję – po prostu spoiwa. Dzięki nim nerwy
czy mózg stanowią może i galaretowatą, ale jednak całość.
Dokładniejsze
badania wykazały zarazem, że komórki glejowe mogą mieć bardzo różne
rozmiary, kształty i funkcje. I tak np. mikroglej okazał się odmianą
makrofagów – komórek układu odpornościowego, które w razie infekcji
podejmują walkę z mikrobami.
Astrocyty z kolei uznano za wszechobecnych serwisantów – podtrzymujących neurony, chroniących je przed potencjalnie szkodliwymi substancjami, które mogłyby przeniknąć do mózgu z krwi, czy wreszcie odżywiającymi je. „Bardzo długo nikt nie zwracał uwagi na ich inne możliwości. Do neuronów można podłączyć elektrody i rejestrować ich aktywność.W przypadku astrocytów to nie działa, więc po prostu je ignorowano” – wyjaśnia dr James Schummers z Massachusetts Institute of Technology.
Dopiero badania prowadzone przez jego zespół w 2008 r. wykazały, że
astrocyty aktywnością nie ustępują neuronom. Tyle że w ich przypadku
dane są przetwarzane za pośrednictwem jonów wapnia, a nie impulsów
elektrycznych. Gdy uczeni przyjrzeli się tym komórkom za pomocą tzw.
mikroskopu dwufotonowego, okazało się, że reagują one np. na bodźce
wzrokowe.
„Kompletnie nas tym zaskoczyły. Baliśmy się, że reszta świata
uzna nas za obłąkanych” – wspomina dr Schummers. Już wcześniej wiadomo
było, że astrocyty są zaangażowane w działanie synaps, czyli połączeń
między neuronami – „czyściły” je z nadmiaru neuroprzekaźników, a nawet
wydzielały własne.
Badacze nie spodziewali się jednak, że same mogą
przetwarzać informacje. Komórki glejowe trafiły pod lupę i zaczęły
dostarczać kolejnych rewelacji. Okazało się, że spośród wszystkich
znanych stworzeń to człowiek ma największy odsetek astrocytów w mózgu.
Mało tego – nasze komórki wyraźnie różnią się od tych występujących u
innych istot. Są większe, mają więcej wypustek i działają szybciej niż
ich odpowiedniki np. u myszy. Ludzki mózg zawiera też dwie unikatowe
odmiany astrocytów.
„Do niedawna nie mogliśmy zrozumieć, dlaczego
człowiek ma tak wielkie możliwości intelektualne w porównaniu z innymi
zwierzętami. Sam rozmiar tego nie tłumaczy, bo słoń ma większy mózg niż
nasz, ale nic z tego nie wynika. Być może sekret tkwi właśnie w
większych, bardziej złożonych astrocytach. Jeśli tak, to właśnie dzięki
nim jesteśmy ludźmi” – uważa prof. Maiken Nedergaard z University of
Rochester.
Dr Andrew Koob w książce „U źródeł naszych myśli”
sugeruje wręcz, że astrocyty są ważniejsze od neuronów. Inni badacze
sądzą raczej, że te dwa rodzaje komórek ściśle ze sobą współpracują i
uzupełniają się. Neurony są na pewno zdecydowanie szybsze, więc to od
nich zależą reakcje odruchowe, takie jak np. cofnięcie ręki po
dotknięciu gorącego przedmiotu.
Astrocyty przetwarzają dane 10 tys. razy wolniej, co może wskazywać na ich rolę np. przy zapamiętywaniu informacji. A to znaczyłoby, że to one są prawdziwymi „szarymi komórkami” w naszym mózgu. Naukowcy uważają, że dalsze badania mogą doprowadzić do jeszcze bardziej zadziwiających odkryć. Ale już teraz oczywiste jest, że trzeba zupełnie inaczej spojrzeć na choroby układu nerwowego, a zwłaszcza ich leczenie. Dotychczas koncentrowało się ono przede wszystkim na neuronach, podczas gdy przyczyna – a więc i cel dla terapii – może znajdować się w zupełnie innych komórkach.
Wiadomo już, że astrocyty odgrywają kluczową rolę m.in. w regulacji
rytmu dobowego. To one produkują adenozynę – substancję, która sprawia,
że czujemy senność (i której wydzielanie można zahamować za pomocą
kofeiny). Prowadzone dotychczas badania wykazały też, że nieprawidłowe
działanie astrocytów może prowadzić do rozwoju schorzeń takich jak
stwardnienie zanikowe boczne (ALS), padaczka czy choroba Alzheimera.
Stosowane dziś terapie mogą być nieskuteczne właśnie dlatego, że nie
wywierają wpływu na astrocyty. Ale może też być na odwrót. Wygląda na
to, że dwa od dawna znane leki przeciwpadaczkowe – gabapentyna i kwas
walproinowy – działają nie tylko na neurony, ale i na komórki glejowe.
„Wiele dostępnych dziś preparatów spowalnia bądź upośledza działanie
mózgu. Być może uda nam się skuteczniej leczyć padaczkę, jeśli
skoncentrujemy się na astrocytach” – uważa prof. Nedergaard.
Kolejna
obiecująca dziedzina to terapia osób po udarze mózgu i urazach rdzenia
kręgowego. Wiadomo, że tam gdzie dojdzie do uszkodzenia tkanki nerwowej,
astrocyty zaczynają się mnożyć. Zdaniem badaczy mogą one być tzw.
komórkami macierzystymi, z których powstają nowe neurony. Jeśli tak, to
manipulowanie astrocytami pozwoli nam kiedyś na prawdziwą regenerację
mózgu.
Z drugiej strony, najgroźniejsze i najczęstsze nowotwory tego
narządu to glejaki wywodzące się właśnie z astrocytów. Znalezienie
sposobu na skuteczne zwalczanie glejaków albo na zapobieganie ich
powstawaniu to jedno z marzeń współczesnej onkologii. Na pewno więc
jeszcze nieraz usłyszymy o naszych „nowych” szarych komórkach.
Źródło: focus.pl