Jak to zrobić, żeby się nauczyć
Motywacja do nauki oznacza chęć trwałego przyswojenia sobie treści, a optymizm to wiara w końcowy sukces. Motywacja może mieć zabarwienie negatywne, gdy uczymy się, aby uniknąć kar, a pozytywne, gdy dążymy do zdobycia nagród.
Korzyści rzadko są w pełni uświadamiane, gdy nie pojawiają się
natychmiast. Często bywają odroczone o parę dni, tygodni, nawet lat. Są
korzyści długofalowe i stanowiące wstęp do zysków innego rodzaju –
zdania wreszcie tego cholernego egzaminu, żeby móc zająć się czymś
przyjemnym, skończenia dobrej szkoły, żeby dostać się na wymarzone
studia, pokonania samego siebie, zostania sławnym podróżnikiem itp. Im
więcej różnorodnych zysków uda się znaleźć, tym chętniej zabieramy się
do nauki.
Nagrody mogą mieć charakter zewnętrzny: podziw rówieśników, uznanie
nauczycieli, pochwała rodziców, dorównanie najlepszym, wywołanie
zazdrości u nie lubianych prymusów, dyplom, nagroda pieniężna, awans,
przejście do następnej klasy, możliwość dalszego studiowania,
przebywanie wśród osób ważnych dla nas, przynależność do elitarnej grupy
itp. Niewątpliwie nagrody tego rodzaju dają satysfakcję, ale jeśli
ograniczymy się do nich, chęć do nauki nie utrzyma się długo.
Dzieje się tak dlatego, że w procesie przyswajania wiedzy w
niedostatecznym stopniu skupiamy się na samym zadaniu, które staje się
głównie pretekstem do zdobycia korzyści towarzyszących. Nasilenie
motywacji zewnętrznej łatwo staje się zbyt wysokie, bo ma charakter
egocentryczny. Uczenie się jest utrudnione także wtedy, kiedy chwalą nas
bez opamiętania bez względu na to, czy osiągamy naprawdę rewelacyjne
efekty czy takie sobie.
Brak ustawicznych pochwał traktujemy w końcu
jako karę. Nie warto uzależniać się od cudzych ocen, zarówno
pozytywnych, jak i negatywnych. To rodzaj niewolnictwa.
Przecież jesteś osobą niezależną, samodzielnie potrafisz decydować co i
jak chcesz robić. Jeśli nie myślisz tak o sobie, powtórz kilka razy dwa
poprzednie zdania w pierwszej osobie, a uwierzysz, że można stać się dla
siebie autorytetem.
Motywacja wewnętrzna typu poznawczego, czyli wzbudzenie w sobie
zainteresowania, ciekawości, chęci rozwiązania problemu jest szczególnie
pożądana dlatego, że nie przybiera natężenia utrudniającego uczenie
się. Z taką motywacją zmęczymy się zatem mniej i rzadziej.
Zgodnie z
powiedzeniem „im dalej w las, tym więcej drzew“ – poznając pobieżnie
jakieś zagadnienie, zaczynamy bezwiednie wciągać się i tym bardziej
lubić przedmiot nauki, im bardziej czujemy się kompetentni. Nie ma
nudnych tematów, są wyłącznie nieumiejętnie zmotywowani uczniowie i
studenci. Nie ma problemów nie do zrozumienia, są natomiast blokady,
które wytwarzamy sobie sami. Mając zdrowy mózg, możemy zrozumieć i
zapamiętać naprawdę wszystko!
Zaspokajanie ciekawości, rozumienie coraz większej liczby zjawisk,
sytuacji, ludzi – jest przyjemne i daje poczucie kontroli. Satysfakcja i
dobry nastrój sprzyjają utrwalaniu przyswajanych treści. Dłużej w
głowie zostanie to, czego uczyliśmy się, mając dobre samopoczucie. Warto
zatem wywołać w sobie mobilizujące do nauki emocje i motywację
pozytywną – jeśli początkowo nie uda się wzbudzić w sobie
zainteresowania wystarczy ta zewnętrzna. Udana próba pokonania słabości,
lenistwa, negatywnej samooceny i nastawienie na rozwój zależy głównie
od nas samych.
Nic nie muszę – ja chcę!
Spróbujmy zamienić zwrot „muszę się nauczyć tego nudziarstwa“ na „mogę i
chcę“. Przymus powoduje przekorę i opór, natomiast powtarzanie
afirmacji, czyli zdań podkreślających własne mocne strony, sprzyja
uwierzeniu we własne możliwości.
Każdy człowiek ma zalety, także ten,
komu niebacznie lub w sposób zamierzony wmówiono, że jest niezdolny i
prochu nie wymyśli. Nie dajmy się zatem cudzym przykrym uwagom – nawet
gdy kiedyś były uzasadnione, odnosiły się przecież do określonej
sytuacji, której już nie ma. A może opinie były nieuzasadnione i
krzywdzące, a ludzie je wypowiadający niemili, bezmyślni, zbyt łatwo
krytykujący innych?
Uleganie cudzym opiniom traktowanym przez nas
nierozsądnie jako niepodważalne wyroki może spowodować – na zasadzie
samospełniającej się przepowiedni – że naprawdę przestaniemy się
sensownie uczyć. Stanie się tak nie dlatego, że jesteśmy głupsi od
innych, tylko wierząc w swoje niewielkie możliwości nie skoncentrujemy
się dostatecznie i włożymy mniej wysiłku w przyswajanie wiedzy. Czasem w
ogóle nie zabierzemy się do pracy, mówiąc potem: „od razu było wiadomo,
że nic z tego nie będzie!“. I tak oto można pozytywnie lub negatywnie
wpłynąć na to co zostanie w głowie jako efekt uczenia się.
Syndrom wyuczonej bezradności
Bierności i rezygnacji, czyli pesymizmu, uczymy się wówczas, gdy nasze
działania nie przynoszą oczekiwanych rezultatów. Wciąż pała i dwója,
inni nas stale wyprzedzają, ważne osoby nie chwalą proporcjonalnie do
ilości włożonego w naukę wysiłku. Jeśli sytuacja się powtarza, odczuwamy
bezsilność i niechęć.
Stopniowo pojawia się przekonanie, że nic od nas
nie zależy, nie mamy wpływu na to, co nas spotyka – i oto mamy syndrom
wyuczonej bezradności. Skutkiem jest pesymizm, smutek, rzucanie
wszystkiego w kąt, czasem depresja. Można wyzwolić się z tej zależności,
stosując inny rodzaj myślenia.
Na początek starannie rozgraniczmy, co od
nas zależy (np. opanowanie i zapamiętanie treści), a co nie (np.
stopnie o niejasnych kryteriach, krzywdzące opinie). Cały czas
prowadzimy sami ze sobą spokojny dialog, zwłaszcza w trudnych chwilach,
dostarczając sobie tyle oparcia i ciepła, ile tylko można, aby zwiększyć
odporność na przeciwności losu. W końcu sami najlepiej wiemy, ile
jesteśmy warci.
Aby nauczyć się optymizmu i pokonać syndrom wyuczonej bezradności należy
skończyć z tłumaczeniem swoich porażek, trudności i błędów
niekorzystnymi cechami charakteru i tępotą – przyczynami rzekomo
trwałymi, nie do zmiany i o uniwersalnym zasięgu. Z faktu, że coś nie
udało się cztery razy nie wynika, że nie uda się za piątym.
Zapamiętaj: twoje kłopoty z nauką są stanami przejściowymi,
krótkotrwałymi, na które masz wpływ i dotyczą tej jednej, konkretnej
sytuacji.
Jeśli w to uwierzysz, zła passa minie. W przykrej, nieprzyjemnej
sytuacji pomyśl, że tym razem jeszcze się nie udało i zastanów się, co
dokładnie możesz zrobić, a czego unikać. Wyciągnij wnioski. Spróbuj nie
powtarzać błędów. Jeśli czegoś nie rozumiesz, poszukaj kogoś kto wie.
Nie zniechęcaj się.
Zapisz wszystkie niepokojące cię uogólnienia na swój
temat (np. „jestem do niczego, nic mi się nie udaje, inni są mądrzejsi,
trzeba sobie dać z tym spokój“) i spal kartkę. Poczujesz się lepiej – i
o to chodzi, aby w ogóle zabrać się do nauki.
Mierz siły na zamiary
Wielu osobom wydaje się, że wystarczy czegoś bardzo chcieć, żeby to
osiągnąć. Niestety, nie jest to takie proste. Paradoksalnie im bardziej
nam na czymś zależy, tym bardziej emocje dezorganizują nasze działania.
Im bardziej się boisz lub smucisz, tym gorzej myślisz i prezentujesz
się poniżej oczekiwań własnych i otoczenia.
Motyw to cel plus emocja. Jeśli emocja ma bardzo słabe natężenie – nic
nam się nie chce, jeśli za wysokie – trudno się skoncentrować, źle nam
się myśli i gorzej zapamiętuje. Wyjątkowo niekorzystnie na uczenie się
wpływa lęk przed złą oceną, krytyką otoczenia, trucizną gorszej
samooceny. Jak stwierdzili na początku XX wieku Yerkes i Dodson –
najlepszy jest średni poziom motywacji. Do takiego stanu zawsze możemy
się doprowadzić, stosując techniki relaksacyjne obniżające niekorzystne
napięcie.
Trudno jednak o optymalne natężenie motywacji, gdy stawiamy sobie
nierealistyczne, nadmiernie wygórowane cele, kompletnie nie przystające
do naszych uzdolnień. Czasami warto zweryfikować aspiracje, stawiając
sobie wymagania wprawdzie na górnej, ale realistycznej granicy własnych
możliwości.
Nie rozgrzeszajmy się jednak zbyt łatwo, naprawdę nie warto zmieniać
celu po kilku niepowodzeniach. Umacnianie poczucia własnej wartości jest
podstawowym wyznacznikiem sukcesów w uczeniu się i nie tylko. Pomaga
przetrwać trudne chwile, których w życiu każdego z nas było, jest i
będzie wiele.
Za miesiąc przyjrzymy się możliwościom uczynienia z własnego ciała
sprzymierzeńca w nauce.
Źródło: charaktery.eu
ostatnia aktualizacja: 2010-05-11